Przedstawiam Wam swojego hiluxa. To jedyny w historii model który jednocześnie był VW i Toyotą. I mój własnie ma niemieckie papiery gdyż miejscem jego powstania była montownia hiluxów w Hanowerze gdzie przyozdobiono go znaczkiem VW i wpisano w dokumenty nazwę modelu Taro.

 

Autko to prosty, roboczy pick-up zmontowany w 1994r z dieslowskim silnikiem 2,4. W przeciwieństwie do Toyoty VW sprzedawał swojego Taro głównie z krótkimi kabinami. Mój jest w wersji 4x2 z dwudrzwiową szoferką i dwoma fotelami. Do niedawna ciężko pracował w polu (wożąc wszystko) pod Puławami a teraz odpoczywa sobie (wożąc czasami motocykle) niedaleko Warszawy.

 

Co do różnic pomiędzy moim autem a zwykłym hilem z tego modelu zauważyłem:
- nr VIN
- kluczyk
- kierownica
- tabliczka znamionowa na grodzi
- przednie reflektory Bosch (chyba, że w Toyocie też takie są)

 

i to chyba wszystko.

TEN SPRZĘT TO TOYOTA. Zmieniono mu nazwę w wyniku zwyżki kursu Jena i co za tym idzie braku opłacalności eksportu z Japonii w połowie lat 90tych.

 

Zaraz po zakupie wyglądał tak:

 

 

 

Pierwszą rzeczą jaką zrobiłem był demontaż progów od NISSANA i montaż normalnych felg i opon. Kiedy nadeszła wiosna postanowiłem zrobić mały remont pieszczoszka. Na początek zająłem się ramą, która sobie trochę skorodowała. Na szczęście zgniły tylko cienkie blachy zamykające profil, który jest gruby i mocny (wytrwale testowane dużym młotkiem). Dziwne jest to, że wszystkie blachy nadwozia są oryginalne i w wyśmienitej kondycji blacharskiej a kiedy oglądam jakiegoś starego Hiluxa jest odwrotnie - rama dzwon, blachy kiszka.

 

 

 

Po pospawaniu i wyczyszczeniu rama była kilkukrotnie malowana Fertanem (i płukana wodą), następnie trzykrotnie pomalowana epoksydową farbą Interplus 356 (ręcznie - pędzlem) i na koniec dwukrotnie czarną farbą chlorokauczukową (pneumatycznie - natryskowo). Te operacje dotyczą oczywiście całej ramy (pod kabiną też). Winda koła zapasowego oczywiście "zamarzła" i nie nadawała się do użytku (w koszu było nowe, nigdy nie używane koło z oponą Dunlop'a), więc musiałem zrobić nowy uchwyt koła zapasowego. Mogłem nareszcie pozbyć się tego szpetnego, drucianego kosza i głupiej korby (kto to słyszał, żeby silnik był z przodu a korbę wkładało się z tyłu).

 

    

 

Zdemontowałem jeszcze lewy resor w celu wymiany pękniętego pióra. Wymieniłem także uszczelniacz wałka atakującego oraz olej w moście. dalej kupiłem nowe tuleje resorów i dorobiłem sworznie. Jak widać sprzęt nie był robiony na niemiecką "jedynkę", ponieważ mimo wszystko ciągle jest (niestety) pojazdem użytkowym a nie kolekcjonerskim. Myślę jednak, że po takich zabiegach będę się nim jeszcze trochę cieszył.

 

  

  

 

 

Paka. Jak widać wanna z tworzywa bardzo oszczędza nadkola i podłogę.
Góra i dół paki zostały potraktowane podobnie - dokładne czyszczenie, epoksyd, chlorokauczuk (góra) i baranek + akryl (dół)

 

 

Miałem ogromny problem ze znalezieniem kilku bardzo zniszczonych elementów tylnej burty, więc postanowiłem naprawić te które miałem. Element oznaczony jako "B" musiałem wykonać nowy bo był tylko jeden. Ponieważ tylna klapa była mocno poobijana i wcześniej kilka razy szpachlowana (na szczęście nie z powodu rdzy), więc nie szkoda mi było wyciąć, zaspawać i zaszpachlować przetłoczenie na tylny emblemat. Z klapą w stanie "igła" na pewno bym tak nie zrobił.

 

Po skończeniu prac i dokładnym wyczyszczeniu pojazdu (samo sprzątanie kabiny trwało cały dzień i wymagało wyjęcia wszystkiego - został tylko kawałek deski rozdzielczej), wnętrze wygląda tak:

 

 

Zrobiłem też porządek pod maską.

 

 

Wszystkie prace typu spawanie, szpachlowanie, malowanie wykonałem sam. Przy kilku siłowych zadaniach oraz przy zdobywaniu części pomagali mi młodszy i starszy brat. 

 

Mechanicznie stan mojego Hiluxa/Taro na szczęście nie jest zły - teoretycznie 224000 km przebiegu (taa, na pewno). Dyfer jest cichy, sprzęgło i skrzynia działają lekko i bez hałasów. Silnik też jest w porządku ale trochę mnie irytuje, ze bierze olej. Zaraz po zakupie wymieniłem kompletny rozrząd i przy okazji uszczelniacze zaworów. Po tej operacji zużycie oleju spadło (o połowę) ale jednak jest. Kolejną rzeczą, która się ostatnio nasiliła jest silne czarne dymienie i wzrost zużycia paliwa - jak nic "lejące" wtryskiwacze. Nie jest to problem, wykręcę i dam do regeneracji. Na regenerację (kompleksową) czeka też przednie zawieszenie, ale to za jakiś czas. Mam zamiar wszystko udokumentować fotograficznie, więc na pewno się pochwalę.

 

VW Taro 2.4 D  
Dopuszczalna masa całkowita 2.515 kg  
Ładowność 815 kg  
Długość 4.905 mm  
Szerokość 1.690 mm  
Wysokość (bez ładunku) 1.740 mm  
Pojemność silnika 2.446 ccm  
Moc maksymalna 79 KM  
przy obr./min 4.000  
Maksymalny mom. obr. 163 Nm  
przy obr./min 2.200-2.800  
Prędkość maksymalna 135 km/h  
Rozmiary skrzyni
długość 1.870 mm  
szerokość 1.450 mm  
wysokość burt 405 mm

 

 

ZOBACZ PEŁNĄ GALERIĘ ZDJĘĆ