Oliwkowa 40-ka, którą każdy mógł pooglądać i podziwiać na Toyota OffRoad Festivalu we Włościejewkach to spełnione motoryzacyjne marzenie Marcina Maliszczuka z okolic Warszawy. Auto już opisywane na Landcruiser.pl, po odbudowie przez kolekcjonera szukało nabywcy i całkiem niedawno zyskało nowego właściciela, który nie omieszkał pokazać go na naszym toyotowym święcie. To zresztą nie jedyna Toyota 4x4 Marcina. Jak rozpoczeła się jego pasja z terenowymi autami naszej ulubionej marki? Zapraszamy do lektury artykułu. 

 

 

Zainteresowanie terenowymi Toyotami zakiełkowało w trakcie podróży w miejsca, gdzie potrzebny był samochód z napędem na cztery koła i zwykle wówczas była to właśnie Toyota. Wypożyczane w egzotycznych krajach Land Cruisery udowodniły swoją dzielność terenową i trwałość. Gdy myśl o posiadaniu takiego auta dojrzała do etapu realizacji, nadarzyła się okazja zakupu LJ70 w dobrym mechanicznie stanie, jednak do poprawek blacharskich. Renowacja trwała długo, jednak po dwóch latach, gdy trzeba było ją w końcu uruchomić, silnik zaskoczył bez najmniejszej czkawki. Auto to model już po liftingu, wyprodukowany w 1992 r. wyposażony w diesla o pojemności 2,4 l z turbodoładowaniem.

 

 

Poza naprawą karoserii, doposażono je w mocne zderzaki, wyciągarkę, snorkel i osłony oraz blokadę ARB tylnego mostu. Znakomicie służy do dostojnego przemierzania bezdroży.

 

Po pewnym czasie, jednak oprócz dzielności terenowej, Marcinowi zamarzyła się Toyota surowa w kształtach i wyposażeniu, ale wygodniejsza i sprawna również na drodze. Takie założenie spełniał FJ Cruiser, nawiązujący stylistycznie do pierwszych Land Cruiserów, jednak z klimatyzacją i mocnym, benzynowym silnikiem. Wypatrzone auto na niemieckich portalach ogłoszeniowych zachęciło do zakupu. Pojazd z manualną, 6-biegową skrzynią oraz mocą podniesioną przez Toyota Racing Development z 240 do 360 KM. Doposażone w blokadę tylnego mostu, snorkel i wyciągarkę znakomicie sprawdza się w lekkim terenie. Na drodze natomiast wszystkie konie mechaniczne rwą do setki z czasem mniejszą niż 7 s !!!

  

 

Potem przyszła pora na pierwowzór, czyli FJ40 z 1971 r. Wypatrzone na naszym portalu, dokładnie obejrzane, stało się ukoronowaniem kolekcji. Auto jest jedną z najstarszych 40-tek z silnikiem benzynowym w Polsce. Jej motor to rzędowa szóstka o pojemności 3,9 l i mocy 125 KM. Z takim sercem bardzo żwawo się rozpędza... Jej historia rozpoczęła się w USA, gdzie przez długie lata pracowicie spędzała czas, by w końcu osiąść w chaszczach, gdzie wypatrzył ją kolekcjoner z Polski i postanowił przywrócić do życia. Po sprowadzeniu do kraju przez rok pieczołowicie ją odnawiano. Wszystkie elementy wypiaskowano i wymalowano. Zawieszenie, utwardzone przez poprzedniego właściciela, zmiękczono tak, aby fotel nie łamał pleców w czasie jazdy. Fotele zaadaptowane z jakiegoś Dodge'a straciły miejsce w kabinie na rzecz mniejszych, bardziej z epoki, jednak nieoryginalnych. Wszystkie elementy mechaniczne zostały rozebrane i sprawdzone pod kątem sprawności działania. W chwili obecnej prezentuje sie znakomicie i jeździ znakomicie. W planach jest jeszcze doposażenie auta w pasy bezpieczeństwa oraz poprawienie hamulców, które powinny sprawniej zatrzymywać auto z taką mocą i osiągami.

 

 

 

Życzymy wiele satysfakcji przy pracy nad dopieszczeniem auta i... zapraszamy na kolejny festiwal, który już  za rok 9-12 czerwca 2016r. we Włościejewkach!

 

Zdjęcia i tekst: Ireneusz Rek

 

 

ZOBACZ GALERIĘ ZDJĘĆ