Afryka zaskakuje zawsze, zmienia plany i weryfikuje to na czym wcześniej można było polegać... Tym razem z opresji będzie ratować grupę Land Cruiser HZJ 79 Double Cab. Zapraszamy do kolejnej już części opowieści o Botswanie widzianej oczami Igora Olejniczaka z Adventrue.pl. 

 

Kolejny dzień w trasie, kolejne sprawnie pokonane kilometry. Kierujemy się do Parku Narodowego Chobe i nagle ktoś wzywa przez radio: Awaria samochodu, żaden bieg nie wchodzi! Cóż, tyle razy Hiluxy dzielnie zmagały się z terenem a tu po raz pierwszy od tylu wypraw problem - sprzęgło spalone. Nie ma wyjścia, ta Toyota dalej nie pojedzie! Przepakowujemy cześć bagaży, upychamy uczestników do trzech innych samochodów i zaczepiamy Hiluxa na hol. Następne 110 km to prawdziwa jazda bez trzymanki. Jakimś cudem wpuścili nas do rezerwatu, gdzie następnego dnia miał dojechać mechanik z autem na wymianę i częściami do zepsutej Toyoty. W grzązkim piasku i tumanach kurzu ciągniemy na lince terenówkę przez 90 km Parku Chobe. Niewiarygodne, że na holu można zaliczyć całkiem udane safari.

 

 

Po zmroku tuż przed campingiem natrafiamy na polujące gepardy. Gdyby ktoś zaplanował taki scenariusz wcześniej to śmiałbym się do łez. Jednak Afryka cały czas potrafi nas zaskoczyć. Wieczorny grill na bezpiecznym campingu pozwolił nam na luźną alkosferę. Zanim położyliśmy się spać dojechali do nas mechanicy z Kasane. Przyjechali wcześniej, gdyż jak sami stwierdzili, nie mieli nic lepszego do roboty. Botswańczycy to wspaniali ludzie. Na lekkim rauszu wszystko staje się prostsze i nasze rozmowy przeciągnęły się do późnej nocy.

 

 

Rano radość kolegi Jarka, któremu zepsuł się samochód była tym większa, że w zamian za całodniowy trud jazdy na holu dostał samochód zastępczy. Land Cruiser HZJ 79 Double Cab to najwspanialszy wóz jakim można przemierzać bezdroża Afryki. Reszta kierowców w żartach pytała czy też może coś zepsuć w Hiluxach?

 

 

Z Savuti ruszyliśmy do Linyanti chłonąc po drodze afrykańską przyrodę. Od teraz Land Cruiser stał się pojazdem ratowniczym do wyciągania pickupów z tarapatów. Możliwości ponad czterolitrowego diesla naprawdę robią wrażenie. Szkoda, że nie mieliśmy go wczoraj, gdy w prowadzonym przeze nas Hiluxie gotował się olej, a w reduktorze aż skwierczało. Wyjechaliśmy z Chobe usatysfakcjonowani obrazami dzikiej przyrody, jakie na zawsze zostaną nam w pamięci. Nasz ostatni przystanek w Botswanie to Kasane, gdzie oddamy samochody i przekroczymy granicę z Zimbabwe. Na dojeździe do miasta stado słoni wyszło nam na pożegnanie. Cały ten kraj to jeden wielki rezerwat.

Zanim jednak opuścimy Botswanę wynajmujemy łódź motorową, aby odbyć trzygodzinny rejs po rzece Chobe. Teraz mamy apetyt na wykąpane słonie i hipopotamy. Wyruszyliśmy o godzinie dziesiątej. Małe spóźnienie wynikło z negocjacji o zdublowanej opłacie za wjazd do rezerwatu Chobe. Właśnie stamtąd przybyliśmy i mamy ważne pozwolenia na przebywanie w nim. Rozmowa o uprzejmości dla zwiedzających i autoreklamie jaką robią Botswanie była pouczająca – mam nadzieję. Ku naszemu zdziwieniu rzeczne safari poza porą porannej aktywności było ciekawe i obfitujące w dużą ilość zwierząt. Bawoły Afrykańskie, krokodyle, hipopotamy no i wyczekiwane kąpiące się słonie rozweseliły nas bardzo. Wodne safari w Afryce zróbcie koniecznie, jeżeli tylko macie możliwość.

 

 

Po wodnych emocjach zjedliśmy wczesny lunch, który obowiązkowo zawierał botswańską wołowinę i omówiliśmy przekraczanie jednej z najciekawszych granic świata. W tym wyjątkowym miejscu spotyka się granica czterech krajów: Botswana, Namibia, Zambia i Zimbabwe mają tu swoje przejścia graniczne. Nie ma na świecie podobnej anomalii....

 

Poprzednio opisane 

Botswana z Adventrue cz.I LINK

Botswana z Adventrue cz.II LINK

Botswana z Adventrue cz.III LINK 

 

Ciąg dalszy:

Botswana z Adventrue cz.V LINK 

 

 

Tekst: Adventrue.pl

Zdjęcia: uczestnicy

 

 

ZOBACZ GALERIĘ ZDJĘĆ