Tekst i zdjcia: Wojtek i Wiola, www.wojtektravel.pl

Dzisiaj uzmysłowiłem sobie iż na przestrzeni ostatnich 25lat jestem już po raz 44 w Chinach. Czym mnie dzisiaj one zaskoczą, poprzez tak długi przejazd północnymi terenami, aż po Morze Żółte? Poprzednie, biznesowe pobyty w południowych rejonach od Szanghaju po Hongkong, tylko w małym zakresie dawały szansę na zwiedzanie i poznawanie tego ogromnego kraju. Zaledwie jeden, czasem dwa dni z moich dwutygodniowych pobytów przeznaczałem na ten cel. Co prawda w 2005r. stałem po wyjeździe z Rosji na wysokości Czity, pomiędzy Zabajkalskiem, a Manzhouli, na chińskiej granicy motocyklem, objeżdżając wokół świat, jednak właśnie z powodu braku przewodnika, a w tamtych czasach policyjnego konwoju, nie zostałem wpuszczony wraz z pojazdem do Chin i sprawa dotarcia tą drogą do Władywostoku upadła. Wcześniej i później wielokrotnie przemieszczałem się różnymi pojazdami po tym kraju, jednak tylko jako pasażer wożony przez chińskich agentów i kierowców, teraz sam muszę podjąć „walkę” ze specyfiką tutejszego ruchu drogowego. Myślę, że te nabyte doświadczenia i obserwacje pomogą mi i nam w technice poruszania się po tym kraju. Co do specyfiki bytu tych ludzi, zwyczajów i kulinariów mam większe doświadczenia, które z pewnością również się przydadzą. Nie zaskoczy mnie wszechobecny bród, smród i kultura osobista polegająca na bekaniu, charkaniu, spluwaniu na chodnik, braku dbałości o higienę jamy ustnej oraz namiętne palenie papierosów i porzucanie ich w dowolnym miejscu. Te wszystkie zjawiska, już pierwszego dnia dały o sobie znak w kontaktach z miejscowymi Chińczykami.

eurazja mapa

Szybki dojazd do posterunku granicznego. Pas graniczny zabezpieczony jak za czasów NRD i RFN. Po Kirgiskiej stronie, szybko i sprawnie jesteśmy w pół godziny odprawieni. Nie spodziewaliśmy się takiego obrotu sprawy, więc do umówionego czasu, czyli do11.00 musimy poczekać na naszych przewodników przed bramą graniczną z Chinami. Z małym opóźnieniem docierają i przejmują całą odprawę nas i naszych pojazdów. Po krótkich procedurach na samej granicy, jedziemy następne 130km do faktycznego punktu odpraw granicznych, które mieści się u zbiegu drogi S212, którą jedziemy, a główną trasą S309. Przejazd zajął sporo czasu, gdyż droga biegnąca najpierw wzdłuż rzeki Tu’er Gate River, a później Qiake Make River, jest w totalnej rozsypce, zniszczona przez powodzie. Tu spotykamy się z głównym agentem, który podjął temat przewodnictwa i firmowania turystycznego przejazdu dla całej naszej grupy. Przyleciał z Urumqi, gdzie mieści się siedziba jego turystycznej firmy i będzie naszym przewodnikiem na części trasy, później zastąpi go jego brat.

  img 0108

Ale wróćmy do samego posterunku… cały zawinięty w koncentrinę (zasieki ostrzowe)… najpierw wydano kilka sprzecznych komend, potem odebrano nam trochę żywności i już byliśmy gotowi do zwyczajowych procedur imigracyjno-celnych. Później przyszedł czas na odprawę naszych pojazdów… i tu zaczęły się schody… zostaliśmy zdezynfekowani, zeskanowani, poprzeglądani, zważeni… a w konsekwencji wszystkich tych ceremonii… zamknięto nasze auta na specjalnym parkingu do następnego dnia, tłumacząc to jakąś kwarantanną. Summa summarum, po kilku godzinach, z koniecznym bagażem podręcznym, wsiadamy do podstawionego autobusu i jedziemy 60km do hotelu w Kaszgarze (Kashgar).

Jakieś nowinki?… ano jesteśmy zaskoczeni pełnym monitoringiem dróg, mnóstwem zasieków i wszechobecną policją ze swymi różnorodnymi wozami bojowymi i osprzętowieniem podręcznym. Wrażenie?… czyżby trwała tu wojna?… albo przynajmniej stan gotowości przed nikomu jeszcze nieznaną napaścią?… nawet stacje paliw wyglądają jak twierdze, ze stalowymi, potężnymi barierami, kratami, zasiekami z drutu kolczastego i koncentriny, a jakby tego było mało, to jeszcze uzbrojone służby ochrony przed wjazdem. Ponadto, miasto zatrzaśnięte w okowach smogu i pyłu unoszącego się w powietrzu. Nieopodal centrum, mamy już zarezerwowane pokoje w „Xinde Business Hotel” (160 juanów za pok 2os. za dobę plus zwrotna kaucja 27,50 juanów). Ale nie tak szybko z tym wejściem do hotelu!… najpierw uzbrojeni policjanci przed schodami do drzwi głównych, potem bramka, później skanowanie bagażu oraz czujny wzrok trzech ochroniarzy z bronią… dopiero recepcja… a tu?… angielski na poziomie mniej niż zero, smród papierosów, okna przez które widać tylko mgłę… takie brudne… ano wychodzi na to iż użyte w nazwie hotelu słowo„business”… jest mocno nadużyte.

 img 1087

Mamy świadomość iż ten dzień musimy jakoś zagospodarować, kierowcy całe do południa, pasażerowie cały dzień. W tej części Chin słońce wstaje dopiero sporo po ósmej, pamiętajmy, że w Chinach obowiązuje tylko jedna strefa czasowa i w związku z tym, nie jest to prawidłowe odniesienie do światowych stref czasowych. Wychodząc na ulicę, pierwszy raz zetknęliśmy się z tak ogromną ilością skuterów elektrycznych i z tańczącymi, bądź ćwiczącymi o poranku w parkach Chińczykami (do parku również przechodzi się przez bramki i strażników z bronią). Zaczynamy od wymiany pieniędzy, które przebiega bardzo sprawnie i to z lepszym kursem niż ten oficjalny, bankowy… ano taki zaoferował „konik”, gdzie za 100$ USD otrzymaliśmy 6700 CNY lub RMB (yuan renminbi, czyli juan). Przeliczamy i od dziś musimy zapamiętać, iż 1juan, to 0,56zł. Tymczasem Wiola z Mirą poszły zwiedzać stary Kashgar, Agnieszka została w hotelu, a reszta o 14.00 jedzie z powrotem do posterunku celnego, gdzie wczoraj pozostawiliśmy auta.

img 0183

Ponownie perypetie i kłopoty, nasze pojazdy podobno ważą… więcej niż wczoraj, mało nie skończyło się na przedłużeniu kwarantanny o następny dzień. Mała łapówka udzielona przez naszego chińskiego przewodnika pana Wanga uratowała sprawę. Po kilku godzinach, auta są nasze i jedziemy do hotelu. Wieczór i kawałek nocy spędzamy na przepięknym starym mieście Kaszgaru. To miejsce nie byle jakie. Tu przecinały się wszystkie drogi Jedwabnego Szlaku. Każda karawana musiała zatrzymać się właśnie w tym mieście. To przedmieście ogromnej pustyni Takla Makan. Dziś Kaszgar to duża metropolia, gdzie resztki dawnego miasta zostają skutecznie przez Chińczyków niszczone, a w zamian stawiane są nowe, lepsze budynki, mające poprawić jakość życia tutejszym mieszkańcom. My, turyści jesteśmy bezpieczni, włos nam z głowy nie spadnie, toteż spokojnie zwiedzamy miasto. Szczególnie po zmroku, stare miasto za murami wygląda niezwykle, przypomina wręcz stare miasta Iranu jak Yazd czy Shiraz. Ta sama technika budowania domów – drewniane pale, słoma i glina w późniejszej fazie suszona, tworzą ściany ujgurskich domów. Jego kameralna atmosfera pozwala spokojnie chłonąć obrazy, które tylko pięknem i kolorami zapisują się w pamięci.

img 0252

Miasto należy do prowincji Xinjiang, oznaczający dosłownie nowe kresy. Nazwa ta została nadana w 1759 roku, kiedy w wyniku podboju Dżungarii, terytorium to weszło w skład Chin. Mieszka tu zdecydowana większość Ujgurów wyznających islam, którzy fizjonomią kompletnie nie przypominają Chińczyków i w większości nie znają chińskiego. Mają swój język, swoją kulturę, swoją kuchnię, a co za tym idzie jest to ważny ośrodek kultury muzułmańskiej. Oprócz nich, jest dużo Pakistańczyków, Afgańczyków, trochę Kirgizów, Tadżyków próbujących tworzyć swój własny świat. Chińczycy Han to okupanci, podobnie jak w przypadku Tybetu, którzy ten świat skutecznie niszczą. Ujgurzy, traktowani często jako obywatele drugiej kategorii, mają status podrzędny względem przybywających tu „osadników” ze wschodnich prowincji. Podobnie jak w Tybecie, dąży się do „rozcieńczenia” lokalnej ludności przez sprowadzanych tu masowo Chińczyków, co wybitnie drażni Ujgurów. Efekt?… ilość policji, jaką spotykamy przechadzając się wieczorem po mieście, patrol obok patrolu, wozy opancerzone gotowe prawie na wojnę. Kamery w mieście, na wjazdach czy wyjazdach z miasta, a do tego posterunki policyjne. W każdym sklepie obecny jest pan mundurowy, który ma pilnować porządku, uzbrojony po zęby. I jak czuć się tu wolnym… kiedy zewsząd Wielki Brat patrzy?

 

To tylko wstęp do opowieści o drodze do Chin.

Jak przebiegała trasa z Polski do samej granicy z Państwem Środka? O tym przeczytacie na stronie www.wojtektravel.pl (link). Cześć druga opowieści zawiera wrażenia z Chin (link). ZAPRASZAMY!

GALERIA ZDJĘĆ 

 

Galeria

img_0164
img_0176
img_0181
img_0183
img_0184
img_0240
img_0248
img_0252
img_0864
img_0870
img_0881
img_0940

Pełna galeria