Rumunia, kraj nie tak odległy a jednak wzbudza iskrę zachwytu swą odmiennością i egzotyką. Co sprawia, że poszukiwacze przygód nie tylko z Polski tam kierują swoje napędzane offroadowymi pragnieniami maszyny? W roku 2017 podarowałem sobie trzy tygodnie na przemierzanie tego kraju. Nie od granicy prosto w najbliższą dzikość ale turystycznie, szukając najciekawszych miejsc i przyrodniczych, i historycznych pamiątek. Co tam zobaczyłem dzień po dniu opisałem na stronie www.bluephoto.pl. Tu zaznaczę to wszystko co wydało mi się najciekawsze, inne.

 

 

Rumunia w moim mniemaniu dla nas, Polaków ma dwa najważniejsze plusy. Jednym z nich jest fakt, ze jest ona nieodległa, wręcz na wyciągniecie ręki. Spakowawszy to co najważniejsze wcześnie rano, wieczorem można już dotrzeć do Maramureszu. Boleśnie doświadczają tego poszukiwacze przygód i samotności wybierający się tam w popularnych terminach np. majowego weekendu. Spotykając co i rusz kolejne offroadowe wycieczki z Polski można stracić nadzieję na dziką przygodę wśród samotności i przyrody na zagubionych wśród lasów i połonin drogach. Jednak poza takimi niefortunnymi datami, trochę dalej od granicy Rumunia pokazuje swoja druga najważniejszą zaletę: dzikość i swobodę. Tutaj nie spotkacie zielono biało paskowanych szlabanów jakże popularnych w rodzimych stronach, stawianych chętnie przez ALP. Las i droga są dla ludzi, mniej główne drogi, nawet te oznaczone jako lokalne często są już wyzwaniem dla auta i załogi i dają mnóstwo frajdy z jazdy.

 

 

Rzut oka na mapę Rumunii daje wyobrażenie jak niedostępny jest to kraj. Całe centrum na mapie fizycznej to żółcie przechodzące w brązy oznaczające wyżyny i góry. Dominującą formę krajobrazu w środkowej Rumunii stanowią Karpaty (ponad 30% całej powierzchni kraju) otaczające Wyżynę Transylwańską. Dla osób lubiących noclegi pod gwiazdami wymarzone okolice by biwakować na dziko, bez kosztów, ograniczeń, pełna wolność (o biwakowaniu w Rumuni - poczytacie w artykule The Beduins ). Choć... w Karpatach już taki sposób spania nie jest taki bezkarny. Jak pisze Jacek Jarosik w książce  „Bradziaga znaczy obieżyświat” tutaj wszyscy ostrzegają przed niedźwiedziami. Na trasie Transfogarskiej, pod zamkiem Poenari  kemping dla turystów otoczony jest drutem pod napięciem a na ścieżce wiodącej do twierdzy, mnóstwo znaków ostrzegających o groźbie takiego spotkania. (o Trasie Transfogarskiej czytaj na bluephoto.pl).

 

 

Jednak Rumunia to nie tylko przedzieranie sie po bezdrożach. Trzy letnie tygodnie roku 2017 spędziłem na zwiedzaniu tego kraju poruszając się raczej głównymi drogami, od czasu do czasu szukając wrażeń i skrótów gdy droga stawała się zbyt monotonna. Czy warto wybrać taki sposób podróżowania? Czy jest co zobaczyć w tym kraju? Czy jest bezpiecznie?

Odpowiedź na te wszystkie pytania brzmi TAK. Drogi w Rumunii opisywane kiedyś jako legendarnie złe i dziurawe, już takie nie są. Jeśli poruszanie sie głównymi trasami krajowymi DN was znuży  warto szukać dróg tych bardziej lokalnych oznaczonych jako DJ, lub zupełnie zdać się na mniejsze drogi, często szutrowe i pełne niespodzianek i niesamowitych lokalnych klimatów oznaczane jako DC.  Warto zauważyć, że tak chętnie odwiedzane trasy karpackie jak Transaplina czy Trasa Transfogarska to już niestety w pełni i gładko wyasfaltowane szlaki o statusie dróg krajowych. Otwarte tylko sezonowo ale tak popularne, że czasami aż za bardzo tłoczne. Każda z nich ma swój charakter. Ta pierwsza, przebiegająca wśród mniej efektownych gór, jednak zawzięcie wijąca się wśród połonin z niesamowitymi widokami. Droga wiodąca przez Góry Fogarskie, które są najwyższym pasmem górskim rumuńskich Karpat, prowadzi między ich dwoma najwyższymi szczytami – Moldoveanu i Negoiu.  

 

 

Co oprócz przyrodniczych uroków kraju warto jeszcze zobaczyć? Maramuresz (inna forma: Marmarosz), to kraina w Rumunii łatwo dla nas dostępna, niedaleko od granicy w Węgrami. Przez wzgląd na swoje położenie, pomiędzy wysokimi masywami górskimi, przez długi czas była obszarem trudno dostępnym i jednocześnie samowystarczalnym. To z kolei sprzyjało wytworzeniu się w tym miejscu unikalnej kultury. Obecnie tu drewniane kościółki są traktowane w Rumunii jako wyznacznik narodowego stylu architektonicznego co wynika z ich wiejskiego charakteru oraz braku naleciałości architektury bizantyjskiej. Traktuje się je jako „autentyczną” architekturę rumuńską. Potężną świątynie z drewna w tym stylu chciano nawet postawić w centrum Bukaresztu... Jadąc bocznymi drogami nie trudno zauważyć, że kultura ludowa jest tu nadal żywa. Gdy przejeżdżamy w okolicach Budeşti, spotkamy np. panów w małych, słomianych kapelusikach. Takie nakrycie głowy noszone są na co dzień, do pracy w polu. A niedziela to w ogóle festiwal folkloru. Ludzie poubierani w ludowe stroje idą do kościoła. W jednej z wsi mijamy cały korowód zmierzający w kierunku lokalnego domu kultury z instrumentami muzycznymi, trąbami itp.

 

 

Zwiedzając Maramuresz warto wstąpić również o miejscowości Săpânța z jej kolorowym i rozreklamowanym wszędzie cmentarzem. Pomimo, że tłoczno, że wszędzie znajdziecie fotografię tych niecodziennych nagrobków zobaczyć je osobiście, to zupełnie inne wrażenie niż tylko papierowa, kolorowa namiastka.

 

 

Bukowina na której terenach w drugiej połowie XIV w. powstało hospodarstwo mołdawskie pozostawia niezapomniane wrażenia po wizycie w malowanych monastyrach. Są one przykładem architektury, której nie spotkamy w Polsce, ani nigdzie indziej w Europie. Jednak wyjątkowość religijnej architektury to nie jedyny cel podróży na północ Rumunii. W Suczawie warto odwiedzić zamek, który nieskutecznie próbował zdobyć Jan Olbracht w 1497. Obecnie po dużej odbudowie. Obowiązkowym punktem odwiedzin dla wielu są też polskie wioski zlokalizowane w pobliżu tego miasta. Polonia w Rumunii jest oficjalnie uznaną mniejszością narodową i ma jednego przedstawiciela w rumuńskim parlamencie. Większość polonusów zamieszkujących ten kraj  pochodzi właśnie z tych okolic. Przybywających w te strony już od XVIIIw. naszych rodaków sprowadzono do pracy w kopalniach soli. Powstałe wsie: Kaczyka, Nowy Sołoniec, Plesza oraz Pojana Mikuli miały polskie szkoły, kościoły, pisma i stowarzyszenia. Polonusów tu coraz mniej jednak nadal kultywują swoje polskie korzenie, dbają o polskie domy, rozmawiają na co dzień w języku przodków.

 

 

Transylwania, czyli Siedmiogród to historia zamknięta w obronnych kościołach oraz przepięknych i  wręcz wymuskanych miastach takich jak Sybin, Alba Iulia, Braszów, Sighișoara. Ten region szczególnie polubią miejscy turyści, zakochani w ładzie i porządku. Np. zabytkowe centrum Alba Iulii to twierdza. Gdy przekroczymy jej bramy zaskoczą nas postaci z brązu, rzeźby nie zawsze upamiętniające bohaterów ale też zwykłych ludzi. Muzeum rzymskich pamiątek, prawosławna i katolicka katedra. W tej ostatniej znajduje się grób Izabeli Jagiellonki, córki Zygmunta Starego, królowej Węgier. Wszystko utrzymane w nienagannym porządku, czyste, wypielęgnowane. Podobnie Sybin, który w 2006r. był Europejską Stolica kultury czy inne miasta Siedmiogrodu.

 

 

Wizytówką Transylwanii są też kościoły, które sprowadzona tutaj od XIIw. ludność niemiecka zamieniała w twierdze. Przewodniki wymieniają tylko te najważniejsze takie jak Biertan, Prejmer, Moșna... Ale przemierzając drogi  Siedmiogrodu spotkacie wiele tych  mniejszych lub na uboczu tak ich wiele w tym regionie. Otaczające je saskie wioski często opuścili już Niemcy korzystając z okazji wyjazdu do kraju przodków po otwarciu granic. W opuszczonych domach zamieszkali Cyganie więc łatwo stać sie łupem bandy dzieciaków domagających sie drobnych czego nie uświadczy sie w miastach.

 

 

Cyganów łatwo też spotkać w Hunedoarze. To miasto znane głównie z pięknego, gotyckiego zamku Jana Hunyadyego, którego początki sięgają XII/XIIIw. Jednak na przedmieściach kwitnie niecodzienna architektura, pałace z dachami z blachy uformowanej w przedziwne, skomplikowane kształty. To romskie domy tych którzy pracując w obcych stronach inwestują w swoje miejsce na ziemi w kraju. Nie trudno ich spotkać w autach z rejestracjami z całej Europy na mieście...

 

Rumunia2017 IMG 7012

 

W swojej podróży przez Rumunię przemierzyliśmy też Dobrudzę. Rejon ten ze swoimi równinami usianymi wieżami naftowymi robi się ciekawa nad morzem. Zasiedlana przez Greków od IV w. p.n.e. nazywana była Scytią Mniejszą. Dla wczasowicza szukającego plaż region nieodpowiedni. Widać to z ruin średniowiecznego zamku w Enisali: wybrzeże na odcinku delty Dunaju i na południe od niej ma charakter lagunowy, morze znajduje się daleko od brzegu odcięte piaskowymi mierzejami (największe jeziora Rumuni znajdują sie właśnie tutaj). We wsi Jurilovca zamieszkanej przez staroobrzędowców mówiących po rosyjsku, jest mały port z promem. Codziennie ustawiają się tam kolejki spragnionych płazowania nad morzem, którzy wiezieni są na mierzeję. My spróbowaliśmy plażowania dalej na południe, odbijając w kierunku wybrzeża w pobliżu wsi Vadu na południe od Istrii. Piaskowa plaża do której dociera sie szutrowym szlakiem usiana jest gruba warstwą muszli.

 

 

Dobrudza to również skromne, osmańskie pozostałości w Babagad. Kiedyś ważny ośrodek militarny i gospodarczy regionu, dziś małe i senne miasto znane z meczetu Baszy Ali-Gazi oraz grobu Baby-Sari-Saltuka od którego podobno zawdzięcza swą nazwę. Orientalne ślady Osmańskiego imperium znajdziemy również w Konstancy. Chociaż stara, orientalna, swobodna zabudowa tego miasta przeszła w XIX i XX w "europeizację" i tak da sie tu wyczuć ducha wschodu. Jego długa historia rozpoczynająca się wraz z Grekami w VI w. p.n.e. ma również zabytki rzymskie, bizantyjskie, genueńskie i osmańskie pamiątki.

 Rumunia2017 2017 rumunia trasa

 

Tyle w skrócie. O tym jak dokładnie przebiegała nasza podróż i co zobaczyliśmy po drodze będziecie mogli przeczytać na www.bluephoto.pl

Zdjecia i tekst: Ireneusz Rek

 

 

 

GALERIA ZDJĘC

Galeria

Rumunia2017_2017_rumunia_trasa
Rumunia2017_IMG_3873
Rumunia2017_IMG_3875
Rumunia2017_IMG_3894
Rumunia2017_IMG_3911
Rumunia2017_IMG_3991
Rumunia2017_IMG_4007
Rumunia2017_IMG_4044
Rumunia2017_IMG_4049
Rumunia2017_IMG_4062
Rumunia2017_IMG_4065
Rumunia2017_IMG_4068

Pełna galeria