Strona główna
O2W - TRASA NR 11 - z Małej Wsi do Białobrzegów – śladem dworów i pałaców
CZAS TRWANIA: około 4 godziny
ODLEGŁOSĆ: 53 KM
TRUDNOŚĆ: ŁATWA (możliwe krzaki)
LINK do pobrania pliku na GPS
Polska w okolicach Grójca to miejsce szczególne. Jeśli spojrzycie mapę to okaże się, że najwięcej i najgęściej jest tu przestrzeni oznaczonych jako sady. I często stanowią jedną, wielka, prywatna własność. Szukanie nieznanego, poza asfaltami w takiej okolicy nie jest łatwe ale nie niemożliwe. Przygotowany szlak długości ok. 50 km zawiera więc przejazdy asfaltowe ale tez i sporo szutrowych atrakcji, czasami po zapomnianych drogach. Zapraszamy na kolejna wędrówkę projektu O2W czyli - Offroadowej Obwodnicy Warszawy.
MAŁA WIEŚ
To miejsce już widzieliśmy wcześniej (link). Na pałac pierwotnie zbudowany dla Bazylego Walickiego, wojewody rawskiego i jego żony Róży z Nieborskich w latach 1783-86 tylko spojrzymy z daleka. Czy warto tu zajrzeć, poszperać po udostępnionych ogrodach? Tak! Wprawdzie obecnie to własność prywatna, ładnie odremontowana, funkcjonująca jako centrum usługowo-hotelowe, jednak jest otwarta dla każdego. Warto więc zatrzymać się tu choć na chwilę chociażby po to żeby zobaczyć ładny park krajobrazowy w stylu francuskim i w jego wschodniej części kamień pamiątkowy, głoszący że miejsce to odwiedził król Stanisław August.
W okolicach Starej Wsi nie ma śladu po urodzonym w niej znanym Stanisławie Ignacym, są za to ruiny starej gorzelni oraz szczątki hal, zapewne ślad planowej gospodarki PRL.
ŁĘCZESZCZYCE
Przy planowaniu trasy ta miejscowość trafiła na szlak całkiem przypadkiem. Na mapach czy przewodnikach niewiele się o niej mówi a znajdziemy tu klasztor paulinów sprowadzonych z Jasnej Góry w 1639r staraniem Mikołaja z Boglewic Boglewskiego, sędziego ziemi czerskiej i jego żony Otylii z Żabickich. Z ich fundacji wzniesiono tu kościół (1640) i klasztor (po 1654). Obecne budynki to efekt odbudowy (po pożarze), wykonanej z inicjatywy Konstantego Moszyńskiego, przeora i prowincjała zakonu oraz bpa inflanckiego w latach 1724-1765. Niestety dla zakonników w 1819 r dokonano kasaty konwentu. Do klasztoru paulini wrócili dopiero w 1967r.
Sama miejscowość, choć niepozorna korzeniami sięga XIVw, wg dokumentów w 1392r Dobrogost Nowodworski, biskup poznański ustanowił tu parafię św. Stanisława.
LINIA KOLEJOWA WARSZAWA MOKOTÓW-NOWE MIASTO N. PILICĄ
Parę kilometrów za Łeczeszczycami szosa przecina opuszczone torowisko. Stare, podgniłe podkłady, brakujące śruby, tyle pozostało po wąskotorowej linii kolejowej (1000mm) łączącej kiedyś Warszawski Mokotów z Nowym Miastem nad Pilicą. Inicjatorem budowy był słynny u schyłku XIX stulecia, krawiec warszawski Eugeniusz Paszkowski. Ubierała się u niego polska arystokracja, także gubernator książę Imeretyński. Dzięki jego protekcji Paszkowski otrzymał koncesję na budowę kolejki od Placu Keksholmskiego, wzdłuż Traktu Aleksandryjskiego (obecnie ul. Puławskiej) do Góry Kalwarii przez Piaseczno.
Spółka powołana do realizacji inwestycji budowę rozpoczęła w 1898 r i w pierwszym etapie połączyła szynami Warszawę z Górą Kalwarią. Do Grójca i Jasieńca kolej dotarła w 1912r. Po wybuchu I WŚ, na wiosnę 1915 r. wojska rosyjskie zaczęły budowę toru od Grójca w kierunku Nowego Miasta, gdyż zaszła potrzeba dowozu materiałów wojskowych do linii frontu, która przebiegała wzdłuż rzeki Pilicy. Linia funkcjonowała aż do 1971r. W 1994r. kolei grójecka została wpisana do rejestru zabytków województwa warszawskiego i radomskiego.
DWÓR W KOZIETUŁACH
Dalej trasa poprowadzona bocznymi drogami przeciska się (uwaga krzaki) opuszczonymi drogami prowadzi do dworu zbudowanego najprawdopodobniej na pocz. lat 70. XIX w. dla Feliksa Rostworowskiego, ówczesnego właściciela Kozietuł. Pod koniec IIWŚ budynek został zdewastowany i podpalony przez Rosjan. Po przejęciu przez Skarb Państwa wydzielono wewnątrz mieszkania komunalne. Obecnie budynek w którym architekci dostrzegają cechy renesansu francuskiego jest częściowo tylko zamieszkany i w raczej złym stanie. W jego otoczeniu znajdziemy jeszcze pozostałości zabudowy folwarcznej – duży budynek gorzelni z datą 1916 i monogramem JL (Jan Leszczyński), spichlerz oraz ruiny czworaków. Otaczający go niegdyś park jest już zdziczały. Obiekt jest dostępny z zewnątrz a prowadzi do niego z głównej drogi piękna aleja starodrzewu.
DWÓR W DYLEWIE
Zabytkowy dwór w Dylewie wniesiono w okresie XX lecia między wojennego dla rodziny Jackowskich. Obecnie otaczający go park jak i sam budynek są wpisane do rejestru zabytków. Jest też własnością prywatną, ładnie odremontowany, do obejrzenia wyłącznie z drogi.
PAŁAC W RYKAŁACH
Po IIWŚ przejęty na potrzeby szkoły podstawowej niestety niszczał i doczekał się remontu dopiero w 1989r. Wówczas dodatkowo umieszczono w nim biura miejscowego PGR-u. Obecnie na bramie wisi duże ostrzeżenie iż jest to teren prywatny, jednak można tu wjechać i z biska zobaczyć co zostało po wybudowanym w 1863r na zlecenie Władysława Piotra Tąkiela i jego żony Emmy z Stawianowskich pałacu. Wykorzystano wówczas część substancji starego, jeszcze z I połowy XIX wieku budynku. Murowany z cegły i otynkowany dwór zaprojektowano w stylu neorenesansowym. Na otaczającym budynek terenie znajdziemy jeszcze pozostałości po parku krajobrazowym skomponowanym przez Waleriana Kronenberga oraz wielkie zabudowania gospodarcze powstałe w 1879 roku (gorzelnia, budynki gospodarcze, czworaki).
Szyld na bramie oraz pojawiający się na pałacu system monitoringu świadczy o tym, że są to ostatnie chwile gdy to miejsce, wprawdzie zniszczone i może nie tak piękne da się obejrzeć z bliska. Za jakiś czas ktoś zamknie bramę i schowa dla siebie wszystkie jego uroki…
PRZYBYSZEW
Ta mała wioska w połowie XVIII wieku była najludniejszą parafią na terenie Południowego Mazowsza. W 1857 roku liczyła 3500 parafian a dla porównania Grójec – 1500, Mogielnica – 2000, Goszczyn – 2507. Dziś znajdziemy tu spory rynek z kamieniem upamiętniającym nadanie praw miejskich, rzędy drewnianych w większości domów parterowych oraz kościół konsekrowany przez Arcybiskupa Wincentego Chościaka-Popiela w 1901r. zbudowany po pożarze wcześniejszej, drewnianej świątyni.
Historia niegdysiejszego miasteczka bardzo dobrze opisuje wikipedia, za nią przytaczam poniższy opis:
„Pierwsze wzmianki o wsi znaleźć można w dokumencie z 1338 r. Jest to umowa między księciem mazowieckim Trojdenem, synem Bolesława II, a Janem – opatem płockim zakonu benedyktynów, w której jest mowa, iż 12 grudnia 1338 w zamian za Milonów (obecnie Wilanów) Benedyktyni płoccy uzyskują od księcia mazowieckiego i czerskiego Trojdena I przywileje dla wsi klasztornych w ziemi czerskiej nad Pilicą, w tym dla Przybyszewa oraz przywilej na lokację miasta na prawie magdeburskim w Przybyszewie lub okolicy. W 1396 lub przed Przybyszew otrzymał prawa miejskie od księcia Siemowita IV, co pozwoliło mu na większą swobodę samodzielnych działań w odróżnieniu od sąsiadujących z nim zniewolonych wsi pańszczyźnianych oraz na ukształtowanie się innej osobowości mieszczan-rolników. W tym czasie istniała tu już parafia i wzniesiona została warownia nad rzeką.
W drugiej połowie XV wieku i w wieku następnym osada rozwijała się leżąc na trasie pilickich płukanek – istniał tu pal (przystań), binduga i warsztat szkutniczy. Powstawały tu płaskodenne łodzie m.in. łyżwy i byki do transportu płodów rolnych. Budowano na bindudze tratwy spławiane ku Wiśle i dalej do Gdańska.
Przemiany gospodarcze w XVI w. spowodowały wzrost zapotrzebowania na zboże w całej Europie, a co za tym idzie – na pracę chłopów, co doprowadziło do całkowitego ich zniewolenia. Sytuacja ta spowodowała, że benedyktyni chcieli za wszelką cenę zmusić także mieszczan do dodatkowych świadczeń na rzecz zakonu w postaci pracy na jego ziemiach. Mieszczanie swoje przywileje w postaci stosunkowo niewielkich świadczeń na rzecz zakonu w porównaniu z pańszczyźnianymi chłopami potwierdzali u każdego nowego władcy Polski, a w sądach toczyły się różnego typu sprawy między nimi a benedyktynami. Jedna z takich spornych spraw, dotycząca prawa pędzenia wódki i warzenia piwa przynosząca miastu duże dochody, ciągnęła się 100 lat. Toczące się przez wieki spory z zakonem uformowały zwartą społeczność potrafiącą walczyć o swoje prawa. Przybyszew jako miasto stał się ważnym ośrodkiem zarówno handlowym, jak i wytwórczym.
Od XVII wieku na skutek licznych wojen następował powolny upadek regionu i miasta, które w latach 1779–1812 płonęło 5 razy. Ostatni i największy w 1812 roku strawił 50 domów wraz z zabudowaniami gospodarczymi. Ustały targi i jarmarki, a rzemieślnicy zaczęli się przenosić do innych miast. W czasie insurekcji kościuszkowskiej w miejscowym ratuszu gościł Tadeusz Kościuszko, wydając tu Ordonans przybyszewski. Prawa miejskie Przybyszew stracił w 1860 r. i nie podjął starań o ich przywrócenie.”
FORT PACEW
W pobliżu pobliskiej wsi Góry w latach 1975-1993 funkcjonowała jednostka wojskowa, która wedle planów nakreślonych na początku lat 70. zeszłego stulecia, miała stać się zaczynem lotniska wojskowego. W miejscu obecnie znanym jako Fort Pacew istniała stacja radarowa. Lotnisko wprawdzie nie powstało ale teren stacji przejęła firma szkoleniowa 7.62 GROUP. Na ogrodzonym terenie o powierzchni ponad 30 tysięcy m2 znajdują się: trzy osie strzeleckie o długości 70, 50 i 20 m., dwa obiekty (120 m2 i 500 m2) do walki w pomieszczeniach przy użyciu amunicji z farbą/pudrem oraz dwa stanowiska do zjazdu na linach. Trzon kadry instruktorskiej jak podaje strona www organizacji, stanowią byli operatorzy zespołów bojowych JW GROM.
SMARZONE I WĘDZONE
Przez Pilicę przejeżdżamy wąskim betonowym mostem za którym kończy się utwardzona droga. Tu łatwo się zgubić, przez podmokłe łąki prowadzi wiele ciekawych dróg, które z pewnością jeszcze odwiedzimy. Jednak krótki, jesienny dzień skłania do zakończenia podróży już w leżącej nieopodal Białobrzegów miejscowości Klamy. Mapa Google sugeruje iż najdziemy tu polecaną i dobrze ocenianą restaurację rybną. Nie ma żadnego szyldu… Wydawać by się mogło że to koniec marzeń o kolacji zjedzonej nad rozlewiskami Pilicy z widokiem na zachód słońca ale jeden telefon i już wiemy którą brama wjechać. Obiekt jest nowy. Miła właścicielka opowiada, że całość powstała tuż przed lockdownem i jeszcze do niedawna działali tylko „na wynos”. Na szczęście już nie trzeba odbierać styropianowych pojemników z pyszna rybą pod bramą…
Tekst i zdjęcia: Ireneusz Rek, Bluephoto.pl