Po 11 miesiącach spędzonych na afrykańskich drogach do Polski powrócił Andrzej Sochacki. Objazd Afryki to część jego projektu objazdu wszystkich kontynentów dookoła. Tym razem podróż zapowiadała się naprawdę ciężko. Do jej zrealizowania niezbędne było auto trwałe, niezawodne, łatwe w serwisowaniu, czyli Toyota.

 

 

W marcu ubiegłego roku mieliśmy okazję pożegnać przed afrykańską wyprawą Andrzeja Sochackiego, znanego polskiego podróżnika, który różnymi pojazdami okrążył nasz glob już ośmiokrotnie. Start wyprawy opisywaliśmy w jednym z ubiegłorocznych artykułów. Do zrealizowania tej podróży Prezes Automobilklubu Polskiego, Romuald Chałas polecił naszemu podróżnikowi Toyotę Corollę. Auto znane jest ze swojej niezawodności, a starszy model nie powinien sprawić problemów lokalnym mechanikom w razie kłopotów. 

Samotna wyprawa miała trwać 6-7 miesięcy. Jednak znacząco się przedłużyła. Człowiek wytrzymał, samochód wytrzymał, biurokracja jednak skutecznie wyhamowała podróż. Np. wiza nigeryjska to 2 miesięczny okres oczekiwania na granicy (uzyskana w kraju straciła ważność po opóźnieniach w innych miejscach)... Czy warto było spędzić te dodatkowe tygodnie w podróży? Warto! Tak daleka podróż to zwykle pogoń za kilometrami. A tutaj był czas, żeby zbliżyć się do lokalnych społeczności, poczuć Afrykę naprawdę blisko.

Samotna podróż przez Afrykę to też spore wyzwanie. Bardzo kiepskie drogi, noclegi na przygotowanym w aucie posłaniu, tysiące kilometrów, zmęczenie, niebezpieczni ludzie.... Najtrudniej podróżowało się w środkowej części kontynentu, w krajach biednych, z brakiem jakichkolwiek dróg. Tu okazało się, że sugestia prezesa Automobilklubu okazała się słuszna. Corolla wytrzymała bezdroża, a bieżące naprawy dało się wykonać w lokalnych warsztatach. 

Tysiące kilometrów, setki zdjęć. A już wkrótce kolejna wyprawa. Do objechania pozostała Azja.

 

 

 

  

Tekst i Zdjęcia: Ireneusz Rek

 

GALERIA ZDJĘĆ