Zdjęcie w nagłówku: DPPI
Meta 40. edycji Rajdu Dakar jest już bardzo blisko. Do końca zmagań zostały jedynie dwa odcinki. Po raz kolejny organizatorzy musieli odwołać etap, jednak tym razem tylko dla motocykli i quadów. Rywalizację w kategorii samochodów wygrał Nasser al-Attiyah w Hiluxie zespołu Toyota Gazoo Racing South Africa.
Powodem odwołania etapu dla motocykli oraz quadów i tym razem były warunki pogodowe. Organizatorzy nie chcieli ryzykować bezpieczeństwa uczestników poruszających się w otwartych pojazdach. Auta i ciężarówki pojechały zgodnie z planem, ponieważ wyznaczona dla nich trasa prowadziła przez inny teren. Dwunasty odcinek specjalny był również najdłuższym w całym rajdzie – jego długość wyniosła aż 522 kilometry.
Czwartek był dniem Nassera al-Attiyaha. Kierowca prowadzący Toyotę Hilux wygrał odcinek specjalny mimo dwóch przebitych opon i dopiero piątego czasu na drugim waypointcie. Co ciekawe, dla Katarczyka był to już 30. wygrany odcinek Rajdu Dakar w karierze. Zaraz za załogą Al-Attiyah/Baumel znalazł się Peugeot 3008 DKR Maxi Stephane Peterhansela i Jeana Paula Cottreta. Podium zamknął drugi Hilux w barwach Toyota Gazoo Racing SA, należący do załogi de Villiers/von Zitzewitz. Zwycięzca 11. etapu i trzeci kierowca zespołu Toyoty - Bernhard ten Brinke - dojechał do mety na piątej pozycji, chociaż na półmetku odcinka był na prowadzeniu. Wyniki czwartkowej rywalizacji nie zmieniły sytuacji w klasyfikacji generalnej – na pierwszych dwóch lokatach znajdują się kierowcy Peugeota, kolejno Sainz i Peterhansel. Na trzecim miejscu utrzymuje się Nasser al-Attiyah, a następne dwie pozycje zajmują jego koledzy z zespołu – ten Brinke i de Villiers.
U Polaków jadących w autach również bez większych zmian. Kuba Przygoński i Tom Colsoul dojechali do mety odcinka na szóstym miejscu i pozostają na tej samej pozycji w klasyfikacji generalnej. Nie obyło się jednak bez przygód. W wyniku problemów z nawigacją Przygoński wjechał w zakręt z bardzo dużą prędkością i dosłownie wyleciał z trasy. - Tom miał nieskalibrowany dobrze licznik i nie powiedział mi w porę, że mamy bardzo mocny zakręt w prawo. Jechaliśmy 150 na godzinę i zeskoczyliśmy ze skarpy – opowiadał w relacji na Facebooku polski kierowca. Na szczęście Mini wylądowało na kołach, więc ani pojazdowi, ani zawodnikom nic się nie stało. Chociaż wszystko zakończyło się dobrze, przygoda kosztowała załogę cenne minuty. U Macieja Martona, będącego pilotem Petera van Merksteijna, również bez zmian. Holendersko-polska załoga startująca w Toyocie Hilux ukończyła etap na dziewiątym miejscu i utrzymuje tę samą lokatę w całym rajdzie. Benediktas Vanagas i Sebastian Rozwadowski także pozostają w grze i zajmują 30 pozycję.